Jedziesz do Rumunii? Lepiej weź kałasznikowa i ubezpiecz się na życie!
~przewodnik po Rumunii
Czyli krótko o tym jak postrzegamy ten (niezbyt) odległy nam kraj ;). Cytat - autentyk, ze wstępu jakiegoś przewodnika o trochę nie aktualnej dacie (wydanie 2001r.). Ku zdziwieniu niektórych był on dodany w formie żartu. Groteski stereotypu co ludzie myślą słysząc "Rumunia". Od razu skojarzyło mi się to z typowym myśleniem Amerykanina o Polsce (oczywiście sprzed kilkunastu lat) ... czy oni mają telewizory? a prąd w ogóle jest? Ale mięso to macie tak na co dzień czy tylko od święta? Sama nie jestem lepsza... tuż po rezerwacji miejsc na wycieczkę miałam poważne obawy czy dotrzemy z niej cali i zdrowi ^^. I czy w ogóle jest sens jechać do tak dzikiego kraju. Nawet po wstępnym zapoznaniu się z miejscami do których mieliśmy się udać (nie ma lipy, trzeba wiedzieć gdzie się jedzie i potrafić wychwytywać najmniejsze błędy przewodnika ;p) stwierdziłam, że najprawdopodobniej szału nie będzie. W skrócie: wesoły cmentarz, monastyr, monastyr, monastyr, cerkiew i więcej cerkwi, kościoły warowne, Bukareszt, zamki, zameczki i klimatyczne uliczki (w tym najwęższa w Europie- Sfora). I alkoholowy hit wyjazdu czyli śliwowica. Tak szczerze mówiąc to nie ma o czym opowiadać. Teraz pewnie pomyśleliście "a jednak, ubóstwo i zacofanie". Nie w tym rzecz! To trzeba zobaczyć na własne oczy i poczuć klimat rumuńskich wsi i miasteczek. Mimo biedy, która jest widoczna (ale nie ma się co dziwić, rządy Ceaușescu trwały do 1989r, a demokraci przejęli rządy dopiero w 1996r) wydaje mi się, że ludziom tam żyje się dosyć spokojnie i dobrze. Dni płyną wolno, ważne jest to czy ma się dach nad głową i jedzenie. Plan wyjazdu obejmował zabytki w różnych zakątkach państwa więc Przewodnik musiał się trochę naprodukować żeby przybliżyć zwykłym śmiertelnikom z grubsza historie każdego regionu, miejsca, obiektu. Na szczęście mieliśmy do czynienia z historykiem-pasjonatem. Jakakolwiek próba opowiedzenia ciekawostek wyczytanych w Wikipedii była daremna (a uwierzcie, że przewodnicy są różni, zdarzają się nawet "perełki" czytający ze swoich magicznych notatek napisanych w 77'r. ;p). Mogłabym pisać o tym wyjeździe jeszcze dobrych parę godzin bo było chwilami na prawdę zabawnie a czasami dobijająco beznadziejnie, cała paleta emocji ;p Najbardziej utkwiły mi w pamięci piękne tkane dywany, magiczna Sighisoara, autentyczność (słowo klucz wycieczki) i relaks, którego doświadczyłam w szczególności podczas oglądania widoków zza szyby autobusu. A te chwilę, akurat trwały niekiedy bardzo długo. Podziękowania należą się kierowcom za dowiezienie wszystkich w całości do Polski :D Karpaty północne deszczową nocą są na prawdę przerażające. Good job! Nie zapominając oczywiście o panu Przewodniku i jego historycznych wywodach ;) I mój plan na przyszłość: wybiorę się tam kiedyś na motorze! Ktoś się pisze? ;p
A poniższa mapka to efekt wakacyjnej edukacji :D Taka trochę bazgranina ale ile w tym emocji! Bezcenne ;)
I coś nowego trafiło do mojej playlisty!
Klasycznie - George Enescu
Chciałabym Cię zaprosić do grupy dyskusyjnej o hand-made na FB: https://www.facebook.com/groups/artstop/
OdpowiedzUsuńWpadnij na pogawędkę;)